Na sam początek mała zagadka. A właściwie, to nie zagadka, bo chyba każdy poznaje film, z którego pochodzi powyższy kadr, prawda ? Tak, to właśnie John Keating i jego "Stowarzyszenie umarłych poetów". Kiedy kilka dobrych lat temu usłyszałam tytuł produkcji pana Petera Weira wnioskowałam, że to zapewne jakiś horror. Miałam 10, może 11 lat i myślałam, że to film, w którym kilkoro nieżywych już poetów zakłada klub i razem piszą wiersze, w których opisują straszne historie. Ot, tak - banalna fabuła, którą może wymyślić jedenastolatka. Do głowy mi nie przyszło, że "SUP" to opowieść o niezwykłym nauczycielu, który swoimi niekonwencjonalnymi metodami nauczania i sposobem bycia zjednuje sobie sympatię wśród wszystkich uczniów.
Keating jest nauczycielem angielskiego. Pokazuje swoim podopiecznym, że każdy z nich jest coś wart, że każdy posiada jakiś talent - ważne, aby go odkryć i odpowiednio wykorzystać. Kieruje się zasadą "Carpe Diem", która mówi o tym, aby cieszyć się tym co tu i teraz, nie wybiegać w przyszłość i nie rozpamiętywać przyszłości. Czerpać korzyści z każdego, nowego dnia. Swoim optymizmem udaje mu się zarazić swoich wychowanków.
Zależy mu nie na dobrej i nienagannej opinii przykładnego, tradycyjnego nauczyciela, którą cieszyłby się wśród kadry pedagogów. Zależy mu na uczniach. Bynajmniej, nie jest typem człowieka, który przychodzi do pracy i monotonnym półgłosem opowiada o tym, o czym nakazuje mu schemat w podręczniku dla nauczycieli. Dba o to, aby uczniowie nie nudzili się na jego lekcjach, aby nic nie odbywało się w sposób tradycyjny. I wcale nie zważa na to, jak zareaguje na to dyrektor, czy inni nauczyciele. W końcu, kogo ma nauczać - wykształconą już kadrę pedagogiczną, czy młodzież? Chociaż, nie ukrywajmy, niektórym "nauczycielom" przydałoby się jeszcze dobrych kilka lat dodatkowej edukacji.
Nie zamierzam zdradzać całej fabuły, bo może się zdarzyć (choć uważam to za bardzo wątpliwe), że któryś z czytelników nie zaznajomił się ani z filmem, ani książką "SUP". Chciałam tylko przybliżyć i przypomnieć Wam tę postać, która, moim zdaniem, powinna być inspiracją i przykładem dla nauczycieli, z których wielu musiałoby odpowiedzieć sobie na pytanie: "Jak mam wzbudzić chęć do nauki w uczniach, skoro sam ani trochę nie wykazuje ochoty do pracy z nimi?"
Praca nauczyciela nie powinna być tylko zwykłym wypełnianiem obowiązków. Nauczyciel powinien umieć zrozumieć uczniów i ich potrzeby, wtedy obie strony byłyby zadowolone ze współpracy.
Być może jestem trochę marzycielką, ale chciałabym aby w przyszłości moje dzieci trafiły na kogoś takiego jak John Keating w swojej edukacji. Aby chociaż raz poznały oddanego nauczyciela - tak jak i mnie się to udało.
Miałaś świetny pomysł. Dzięki za przypomnienie;) każdy chciałby być tak inspirującym nauczycielem. Może którejś z nas ,,pedagożek";p to się uda;)
OdpowiedzUsuń